Gdy ktoś puka dziś do drzwi, raczej nie spodziewasz się gości, to nie te czasy. Może listonosz, choć powinien był przez domofon. Może dozorczyni z rachunkiem za wodę i komentarzem znowu wychlapaliście tyle. Albo ktoś przebrany za kominiarza, kalendarz mam, chce pani na szczęście? Szczęścia nigdy za wiele, ale nie przychodzi za próg nawet z najczarniejszym zawodowym kominiarzem, to przecież wiadomo.
Więc tej grudniowej nocy, co już blisko, możesz się obawiać - mimo pustego nakrycia przy stole - i pukania, i nieplanowanej wizyty. Choć przecież przeczuwasz, że to pukanie mogłoby być inne od wszystkich dotąd znanych. A może właśnie obawiasz się, że możesz nie usłyszeć, bo będzie zbyt niepozorne, i coś Cię minie.
A może się też okazać, że pod wycieraczką góra spraw odłożonych na potem, tematów nie nadających się już, jak sądzisz, do żadnej konwersacji w jakimkolwiek języku, i drzwi niełatwo odemknąć.
Nieważne. Przychodzi. Gotowy do słuchania. Ciekawy wszystkiego, co masz do opowiedzenia, nawet jeśli nie będzie to historia małego domku na prerii. I żadnego pytania nie zostawia bez odpowiedzi. Czasem trzeba tylko chwilę dłużej zaczekać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz