Nie wiedzieć czemu, doświadczenia ostatnich dni kręcą się wokół jednego tematu: wolności. Wspólne oglądanie filmu z dzieciakami ("Mój przyjaciel lis"), które z założenia miało być po prostu miło spędzonym popołudniem, skończyło się dla mnie całkiem głębokimi przemyśleniami. Film wyglądający z początku na przyrodniczy z elementami fabuły, okazał się dobrą lekcją dla dzieci, ukazującą czym jest, a może bardziej: czym nie jest miłość. Wypowiadane przez główną bohaterkę pod koniec filmu stwierdzenie „kochać to nie znaczy: posiadać” wydaje się zwieńczać i puentować całą przedstawioną historię.
Tytułowy lis, zachowując wolność, pozwalał stopniowo zbliżać się do siebie pewnej dziewczynce. Szczęście trwało jednak dopóty, dopóki owa wolność była przez nią szanowana. Dziewczynka postanowiła coraz bardziej podporządkowywać sobie zwierzę, a to doprowadziło do tragedii. Na szczęście historia ma swój happy end. Lisek odzyskał wolność, a bohaterka, już jako matka, mogła swemu synkowi przekazać tę tak fundamentalną prawdę, wyrażoną w przytoczonej sentencji.
I tak przygoda małego liska uświadomiła mi, jak łatwo, czasem nawet nieświadomie, jesteśmy skłonni zawłaszczyć sobie ukochaną osobę, traktować ją jako środek do zaspokojenia własnych potrzeb i osiągnięcia zamierzonych przez siebie celów. Jak ustrzec się tej pułapki? Ja widzę tylko jedną drogę: brak ślepego zapatrzenia we własną relację z ukochaną osobą, a nieustanne odnoszenie tejże relacji do jej Źródła - do Tego, który uczy, czym jest miłość. Nie tylko uczy- sam to ukazał swym życiem, bo jest Miłością.
P.S.
Zachęcam do obejrzenia filmu - z dziećmi.
Michał G.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz