wtorek, 1 listopada 2011

postanowiłem

Bo przecież skoro Claude mówi "postanowiłem", to znaczy, że zaufanie nie jest czymś znowu tak zupełnie naturalnym. Że potrzebne jest jakieś minimum ryzyka, jakie niesie ze sobą pozostawienie własnego lęku, z którym niekiedy jest się już tak zżytym, że trudno sobie wyobrazić, co by było, gdyby go nie było.

W pewnym sensie jest też prościej martwić się o samego siebie - samemu. Jak mawia wiele znanych mi Matek-Polek: "sama zagniotę ciasto, sama zapakuję zmywarkę, nikt przecież nie zrobi tego tak dobrze, jak ja". Martwiąc się o samego siebie wiem, że to ja nadal pociągam wszystkie sznurki. Gdy postanawiam, jak Claude la Colombiere, "przezywać przyszłość bez żadnej troski", decyduję się na jakieś duchowe ubóstwo: niech Kto Inny* martwi się o mnie. Porzucam plany, wizje, łącznie z wizją mojej drogi, a nawet mojej świętości.

A jednak ta odrobina pokory, ta odrobina zdania się - już wystarczy, by pozwolić Bogu działać.

*"Absolutnie Inny" w filozofii Emmanuela Levinasa to Bóg. Ale bez żadnej filozofii wiemy, że Jego drogi i myśli nie przypominają naszych wizji. Zaufać to dać się zaskoczyć Bogu, który jest lepszy, niż myślimy. Czy to nie fantastyczne?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz