Jestem ogromnie wdzięczna Michałowi Godźkowi za interaktywne włączenie się w blogopisanie i przesłanie tekstu, który załączam poniżej:
Tak chodzę i myślę nad tym męskim i żeńskim spojrzeniem na bycie małym, „zdawaniu się” na Boga. W obu tych spojrzeniach odnajduję, a jakże, piękno w odmiennym przeżywaniu tej samej rzeczywistości. Może można by się doszukać związku z tematem „szacunek i akceptacja odmienności”? To kobiece bycie małym (pokorne zdawanie się na Jego wolę, gdzieś w piątym, nie zawsze widocznym szeregu ciche wykonywanie swego zadania) może w oczach mężczyzny wydawać się takim trudnym do zrozumienia „znikaniem”. A tu świat przecież czeka, wzywa do walki. Trzeba podjąć się tylu trudnych, czasem trwożących zadań. Trzeba się „zmęczyć, stoczyć walkę, zabić smoka”. Trzeba DZIAŁAĆ. Tylko że ja w tym zniknięciu dostrzegam ów geniusz kobiety. Tam, w tym piątym, dziesiątym, czy ostatnim szeregu, pokornie spełniając Jego wolę, zdana na łaskę Jego pomocy potrafi tyle zdziałać. Zaczynając oczywiście od siebie, potrafi zmienić serce mężczyzny, z którym kroczy przez życie, zmienia serca dzieci, które dane są w jej ręce, by je ukształtowała. Potrafi wpłynąć na tak wiele osób, które codziennie spotyka. I w ten sposób ZMIENIA ŚWIAT.
Jako mężczyzna lubię się zmęczyć, zadziałać, stoczyć walkę. Zrozumiałem jednak, że pierwszym polem bitwy jest moje własne serce. Zanim ruszę w świat, muszę stoczyć walkę z własnymi „smokami” mojej grzeszności, moich słabości. Zauważyłem, że często „smoki światowe” z którymi tak chciałbym walczyć, jakimś dziwnym zbiegiem okoliczności są spokrewnione, czy może też dobrze się znają z tymi moimi. I jeśli nie podjąłem walki z własnym, przegrywałem zawsze z tym „ze świata”. W ten sposób Pan pozwala uzyskać sprawności, „zdobyć ostrogi”, by lepiej przygotowanym godnie stawać do walk, które przynosi codzienny świat. I tak ja jako mężczyzna też muszę najpierw „zniknąć”- podjąć działania, których nie widać, by móc potem znów się pojawić i walcząc ZMIENIAĆ ŚWIAT.
Łącząc obie postawy dochodzimy do tego, że kobieta może po cichu, nazwijmy to „z tyłu” przeciwstawiać się temu samemu złu, z którym mężczyzna - nazwijmy to „z przodu” toczy walkę, zdobywając potrzebne ku temu umiejętności na własnym poligonie.
A czyż zaatakowanie nieprzyjaciela z obydwu stron nie wydaje się dobrą taktyką ku zwycięstwu?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz