Na ostatnim spotkaniu kursu dla narzeczonych, na którym przedstawialiśmy z Basią problematykę odpowiedzialnego rodzicielstwa, pewna narzeczona, odwołując się do wcześniejszej jakiejś dyskusji odniosła się w swoim świadectwie do stwierdzenia: „nie mogę bez ciebie żyć”. Zdanie to wydało się jej infantylne, takie na poziomie gimnazjalnego zakochania. Ona bowiem, będąc w siedmiomiesięcznej rozłące z narzeczonym, przekonała się o dwóch sprawach. Po pierwsze doświadczyła, że potrafi, że MOŻE żyć bez swego ukochanego i realizować siebie, a po drugie (i dla niej najważniejsze) uświadomiła sobie, że ona NIE CHCE żyć bez niego. Dojrzałość stwierdzenia poruszyła mnie do głębi. Przypomniały mi się wszystkie momenty wyborów własnych i nie-własnych, do których byłem w jakiś sposób zapraszany czy dopuszczany. Uświadomiłem sobie, jak kluczowym jest poziom, z którego się wychodzi deklarując swą miłość.
„Kocham cię tak, że nie mogę bez ciebie żyć” - choć wydaje się nam to stwierdzenie całkiem normalne, wręcz potwierdzające wielkość oznajmianej miłości, czyż nie zawiera ono w sobie pewnej rysy, niedoskonałości? No bo co pozostaje osobie, która słyszy takowe deklaracje? Odrzucenie miłości nie wchodzi w rachubę, bo mogłoby to grozić niezłą katastrofą. On/ona nie potrafi przecież żyć beze mnie! Można się tu doszukać elementu przymusu. Może takie stwierdzenie również karmić pychę: jestem taki ważny dla kogoś, że poza mną nie wyobraża on/ona sobie własnego życia!
„Kocham cię i dlatego chcę żyć z tobą” (bez podtekstu, że bez ciebie nie potrafię) zawiera w sobie postawę wolności. Chcę cię zaprosić na swoją drogę życia. Chcę się podzielić moim celem, do którego zmierzam i chcę go osiągnąć z tobą, bo cię kocham. Ba, jestem gotowy zrezygnować z własnych założonych celów, mając na względzie twoje dobro, twoje szczęście. Zaznaczam, że rozważamy temat na poziomie celów godziwych, godnych osoby ludzkiej. Postawa taka, wypływająca z całkowitej wolności, w żaden sposób nie przymusza, nie wywiera ukrytego nacisku, szantażu, lecz ma nadzieję na odpowiedź drugiej strony - także powziętej w wolności. I tak obie osoby mogą wybrać i ciągle na nowo wybierać siebie nawzajem oraz dobro wspólne, które będzie ich scalać, a jednocześnie mogą potwierdzać deklarację: kocham cię dla ciebie samego. Kocham cię i dlatego pragnę żyć z tobą. Pragnę także, by owocem tej miłości było twoje w pełni wolne pragnienie trwania przy mnie.
Nieosiągalny ideał, nic nie znacząca gra słów czy coś, co wcielam w życie?
Michał G.