poniedziałek, 3 października 2011

list(a)

Przychodzenie u początku dnia do do Pana bywa także otwarciem się na niespodziankę.

Bo czasami przychodzę z listą rzeczy, które chcę oddać do zatwierdzenia, jak dziś, z całą podłużną karteczką notatnika zakupionego w promocji w Ikei. Tyle tego jest.

Zrobienie jednak miejsca Jezusowi, by przyszedł i się "rozgościł", ze swoim Słowem, ze swoją miłością ponad ludzką nędzę i wyobrażenie, owocuje momentami zaskoczenia. Bo nagle okazuje się, że najważniejsze są inne sprawy, niż te zapisane na liście. Może ktoś, całkiem blisko, czeka na bycie zauważonym? Może ktoś tak mały jak własne dziecko i jego pierwsza wycieczka ze skautami?

To momenty wyzwalające. Porządek w prawach Pan robi sam. Ale nawet już zweryfikowane po modlitwie, zapisane są wszystkie ołówkiem. Taki znak otwarcia na zmianę, na niespodziankę.

I skorzystałam też ze sposobu, którym podzieliła się wczoraj Renia, by mieć pewność, że nic nie ucieknie. Na kartce ze sprawami do załatwienia dziś dopisałam Słowo, które zrobiło na mnie największe wrażenie.

Dziękuję, Reniu:)

Dobrego dnia,
Małgosia R.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz