wtorek, 27 lipca 2010

pogoda na jutro

U boskiego Andy'ego w pracy nadal trwa sztorm, pracownicy wypadają za burtę, lub raczej sami z niej skaczą, względnie w kajucie leżąc twarzą do poduszki, wylewają łzy. Włoski klient codziennie dzwoni ze stekiem przekleństw, na szczęście po włosku i Andy nie rozumie, po tonie głosu jedynie może przypuszczać, że nie są to życzenia urodzinowe.

W domu za to - wakacje. Znaczy dom pełen dzieci, skakania po kanapie, wynoszenia wody z łazienki - nie tylko do podlewania kwiatków, oraz drobnych sporów i całkiem dużych starć. Też muszę trzymać się burty, wymyślać atrakcje; podczas dopiero co zakończonego pobytu na wsi - jeszcze dla gromady kuzynów być zastępową, co razem z innymi przeciska się przez krzaki i płoty, i dobrą ciotką klotką, co poczyta do poduszki. Trudno wszystkiemu sprostać.


Powiem więcej, można dostać zawrotu głowy, zwłaszcza gdy z natury jest się bliżej perfekcyjnego melancholika, który zaszyłby się nawet i w spiżarce z dobrą lekturą i słuchawkami na uszach. Ale we wszystkich bojach, we wszystkich "czuję, że oszaleję", przychodzi mi z pomocą wolumin ten tu z lewej.


Pomaga rodzicom wychowywać dzieci, nie tracąc godności, bo uczy dawać wzorce swoim własnym zachowaniem. Wydaje mi się bardzo blisko idei "wychowania nakierowanego na osobę" - dla mnie ją wręcz ucieleśnia. No i książka ma jeszcze kilka części, adresowanych do rodzeństw i innych grup wiekowych.

Pozdrowienia z Wrocławia, zniknął mi z paska przeglądarki termometr, ale słonecznie jest:)

Gosia R.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz