poniedziałek, 26 lipca 2010

w telegraficznym skrócie

Zaglądam tu po pobycie z dziećmi na wsi, tak małej, że zupełnie off-line, i zastanawiam się, dlaczego pomysł tej strony jako "naszej" wspólnej strony nie zadziałał. No fakt, nie spodziewałam się, że każdy odkryje w sobie pasję pisania, a zwłaszcza pisania dzienników i wspomnień, ale liczyłam na to, że przynajmniej kilka osób się na blogu powisełkowym "zadomowi". W dalszym ciągu zapraszam, od strony technicznej poczynania na stronie są łatwiejsze, niż można przypuszczać.

Myślę, że może ilość kodów kreskowych i haseł do zapamiętania, których nazbierało się po programie, może przytłaczać i dlatego cisza na morzu. Jednego możecie być pewni - jako maniak pisarstwa, z konieczności i możliwości - nie, tego wielkiego, wielotomowego i na skalę papierową, ale w wersji zupełnie "pop" i powszechnej - będę się meldować, z naszą rodzinną codziennością. Opromienioną słońcem z Wyspy Wolin, mam nadzieję.

Pozdrawiam z lekko pochmurnego Wrocławia (miła odmiana po upałach),

Gosia R.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz