środa, 4 stycznia 2012

masz wiadomość

Nie mam czasu na nic. Nie mam czasu. To właściwie czas ma mnie i nie obchodzi się ze mną łaskawie, rzec bym chciała.

Założyłam plan zbyt ambitny udowodnienia sobie, że na moim polu do popisu może coś wyrosnąć. Jakieś efekty nie z tej ziemi, jakieś uporanie się ze wszystkim, jakieś wcielenie w życie ideału superłoman (super mamy, gospodyni i biznes babki) - z dniem pierwszego stycznia.

I jak tlenu brakuje mi ciszy. I w stronę Nieba zerkam i sprawdzam, czy "góra" ze mnie zadowolona, czy jeszcze wycisk i efekty zbyt mizerne, bo to akurat prawda: wszystko nieproporcjonalne do wysiłku. I mam ochotę rzucić na moment wszystkie ważne sprawy, z rąk je wypuścić i jeśli co niepotrzebne, niech się samo potłucze. W końcu znaleźć czas na Spotkanie, czas, kiedy i modlitwa nie będzie wtórować biegowi wydarzeń. Nie będzie listą osób i spraw, i sprawunków. Raczej stanie się oddechem, co wszelkiej aktywności da sens i kierunek.

I gdy rozmyślam - czy zechcesz do jutra zaczekać Panie, jutro zwolnię, odeśpię i siądę w końcu z herbatą przy Tobie, na nasz poranny fajf-o-klok, na nasze tete-a-tete, na czas wystarczajacy, żeby zdążyć Ci opowiedzieć, jak jest naprawdę, pod pudrem w kremie i maskarą - kiedy tak rozmyślam, dostaję sms-a*: "Chodźcie, a zobaczycie (J 1,39). Dzisiaj też Jezus chce się z Tobą spotkać sam na sam, aby pokazać, jak wielką miłością nas ukochał".

Całkiem możliwe, że dla Niego także dzień bez spotkania z Tobą - i ze mną - jest stracony.

*Dziękuję, Dosiu.

1 komentarz:

  1. Nomadzi mówią do Warris Dirie: Czas nie jest Twoją własnością, jak więc możesz go marnować?
    Coraz bliższe jest mi pojmowanie czasu zupełnie nieeuropejskie. Tak jak i pojęcie robienia - że można robić NIC, i że to jest dobre.
    Pan jest poza czasem, i jeśli to możliwe w tym znaczeniu, pewnie "czeka" aż przestaniemy robić cokolwiek i zaczniemy być - wtedy i On będzie z nami...

    OdpowiedzUsuń