poniedziałek, 20 września 2010

o pięknie

Na wyjeździe naszej grupki w góry słuchaliśmy konferencji dla dorosłych księdza Pawlukiewicza (znany nam z naszych wcześniejszych "sierocych", własnym sumptem organizowanych rekolekcji, z naukami z CD) i księdza Szymczaka.

Jak się słucha, wydaje się wszystko jasne; trudność zaczyna się w praktyce, zwłaszcza dnia codziennego, który układa się w ramę grafiku, obowiązku zapewnienia bytu, nakarmienia, nauczenia, zdążenia na czas. Ale nawet nad krokietem smażonym w kuchni zastanawiam się, jak ugryźć to przesłanie konferencji o kobiecości i męskości, że kobieta w zasadzie powinna "być piękna i chwalić swojego męża". Bo przewrócić już się można o pierwszy człon. Czyż nie na tej przesłance bazuje cały przemysł kosmetyczno-odzieżowy - że piękną być po prostu trzeba, przy czym górny limit doskonałości z definicji nie istnieje? Czyż nie dlatego panowie do kieszeni często wkładają węża, by potrzeba wykreowana przez reklamę nie pochłonęła domowego budżetu?

Więc instynktownie wiem, że z tym pięknem sprawa wcale nie jest taka oczywista, i nie kupuję, wcale nie, pudru este lauder, za złotych 145, mimo że ekspedientka gotowa jest mi wytłumaczyć, dlaczego należałoby. Wiem, że piękno podąża innymi ścieżkami i zastanawiam się, gdzie w kanonach piękna jest kobieta z krokietem. Czy krokiet, dajmy na to, może być twarzowy?

Ciąg dalszy nastąpi.

Pięknie pozdrawiam - Gosia R.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz